Bycie idealną

Ponieważ jestem idealna, pozwalam sobie na łagodne wymuszanie troski: udaję wtedy, że śniło mi się coś złego i potrzebuję utulenia. To bzdura, gdyż nie mam złych snów.

Ponieważ jestem idealna, gładka i bez szczelin, nie potrzebuję niczego: to troskliwe przytulenie to tylko kaprys, luksusik, ale też sprytne pokazanie słabości, żeby moja doskonałość nie wydała się przytłaczająca.

Nie trzeba się mną zasadniczo zajmować: nie potrzebuję uwagi, bo sama satysfakcjonująco komponuję swój dzień, nie potrzebuję też karmienia ani pieniędzy - zarabiam dużo i lubię gotować, także dla innych. Dzięki świetnej organizacji czasu oraz diecie zorientowanej na zapewnienie wysokiego poziomu energii wszystko to mieszczę w swojej dobie, razem z bieganiem , aerobikiem i lekcjami francuskiego. Chodzę też na zajęcia z ceramiki, bo mam pasje.

Mogę cały dzień kogoś słuchać i analizować, interesuje mnie to, a dodatkowo pozwala się rozwijać, poszerzać horyzonty; własne sprawy zdążyłam przeżyć i przemyśleć w swoim czasie, teraz mam czas tylko na innego. Dbam też o siebie: regularnie chodzę na wosk, odrosty, hybrydę, brwi i laminację rzęs. Nie rozumiem koncepcji ciuchów „po domu“ - wszystko, co kupuję, jest ładne, wygodne i z drugiej ręki, bo jestem rozsądna i ekologiczna. Chodzę po domu w miękkich sukienkach lub ładnych leginsach, kiedy sprzątam. Lubię sprzątać, włączam audiobooka i to jest mój czas na relaks, połączony ze zdrowym ruchem. Słucham najczęściej lewicowych esejów o przyszłości w językach obcych. Dzięki temu myję kibel nie tylko z przyjemnością, ale i z nadzieją.

Kluczową wartością w związku jest według mnie nie mieć do siebie nawzajem żadnych pretensji, po prostu przyjmować siebie takich, jakimi się jest. Z tej realistycznej perspektywy trudno mieć do kogoś żal, że jest jaki jest i że się nie zmienia. Dlaczego miałby? Dlatego wiem, o co muszę zadbać sama. I nie wkurzać się o rozrzucone skarpety czy obszczaną deskę. Chcę mieć czysto i ugotowane? To moja odpowiedzialność, bo to moje pragnienie.

Czy miałam tak zawsze? Stanowczo tak. Wyrobiłam sobie te nawyki jeszcze w domu rodzinnym, kiedy usiłowałam zrozumieć, w jaki sposób zasłużyć na miłość rodziców. Podeszłam do sprawy z racjonalnością posępnego dziecka: czego potrzebują rodzice, czego nie chcą ci dać, co ty możesz zaoferować, co ich denerwuje. Gdy oceniam to z perspektywy czasu nie jestem pewna, czy przyniosło to zadowalające efekty: czułam pewne niedokochanie, ale czy człowiek nie jest w swojej emocjonalności żarłoczny i nie przyjąłby każdej ilości miłości, jaką mógłby dostać? Trzeba trochę wytresować to żarłoczne zwierzę, by się nie spasło jak świnia, by mu nie pękł żołądek. Uważam, że koniec końców rodzice kochali mnie, może nie tak racjonalnie, jakbym chciała, nieproporcjonalnie do mojego wysiłku, ale wystarczająco, stąd moje przekonanie, że nie jest to głupi pomysł: stać się dla innego idealnym, bez skazy, samowystarczalnym; kulką szklaną, w której odbija się tylko jego twarz.

Subscribe to lżej

Don’t miss out on the latest issues. Sign up now to get access to the library of members-only issues.
jamie@example.com
Subscribe